Wyrównanie dystansu w tych kwestiach wymaga nie tylko sporych nakładów, wymaga spójnej polityki pańswa. Za modelowy przykład może tu posłużyć Estonia.
W niewielkiej byłej republice ZSRR, jeszcze kilka lat temu mało kto miał komputer. Dzisiaj dostęp do sieci mają tam nawet przedszkolaki. Ich rodzice przez Internet mogą zawierać umowy bez udziału notariusza, płacić podatki, a nawet głosować w wyborach.
- Rząd Estonii poświęcił informatyzacji dużo uwagi i pieniędzy - wyjaśnia Tina Tarkuś z ambasady Estonii - Przeprowadzono wiele szkoleń z obsługi Internetu, nie tylko dla ludzi, którym potrzebny jest on do pracy. Dostęp do Internetu zapewniono we wszystkich szkołach w Estonii. Poza tym w wielu miejscach na terenie całego kraju mamy bezpłatny dostęp do sieci - wylicza Tina Tarkuś.
Trudno teraz spekulować, gdzie leży problem. Czasem wydawać by się mogło, że jest to tylko kwestia woli uświadomienia, że łącze i dostęp do internetu nie jest i nie powinien być żadnym luksusem. I nie jest to do końca uproszczenie. To właśnie państwo i - odpowiednie regulacje, których u nas wciąż nie ma - powinno odegrać zasadniczą rolę na tym polu.
- Aby Internet w Polsce był tańszy, trzeba doprowadzić do tego, żeby był wolny rynek - radzi Krzysztof Krawczyk z firmy Software - Bez niego nic nam się nie uda. Obecnie taniej jest skorzystać z operatora niemieckiego niż np. polskiego. Musimy doprowadzić do zmniejszenia biurokracji. To też pozwoli nam na to żeby było taniej - dodaje.
Tymczasem u nas, dostęp do Internetu kosztuje o dziesięć razy więcej niż Niemczech i pięć razy więcej niż we Francji.